Święto kina czas zacząć -
74. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Cannes wystartował! Choć rzeczywistość mamy kryzysową, zaś impreza na Lazurowym Wybrzeżu spełnia wszystkie kryteria festiwalu filmowego w czasach zarazy,
Cannes to wciąż Cannes - ziemia obiecana dla miłośników kina artystycznego i prestiżowa rywalizacja o najważniejszą festiwalową nagrodę świata - Złotą Palmę.
Na dobry początek recenzja musicalu "
Annette" z
Adamem Driverem i
Marion Cotillard w reżyserii neobarokowego mistrza,
Leosa Caraxa. Czy film otwarcia przypadł do gustu Michałowi Walkiewiczowi?
"Słyszałem, że lubicie śpiew..." - recenzja filmu "Annette", reż. Leos Carax
"Annette" rozpoczyna się sceną, w której korowód aktorów, statystów oraz członków ekipy filmowej, zagrzewany do boju muzyką zespołu Sparks i dowodzony przez Adama Drivera oraz Marion Cotillard, maszeruje ulicami miasta. Oddzielając czystą fikcję od metafilmowej zabawy już w prologu, francuski klasyk Leos Carax wykonuje efektowny piruet - tragiczną, częściowo autobiograficzną opowieść zdejmuje z koturnów, a nas zwalnia z konieczności oglądania jej w pozycji czołobitnej. Jeszcze mu za to podziękujecie!
W neobarokowej tradycji filmowej, z której wywodzi się Carax, taki zabieg nie jest zapewne jakimś wielkim, rebelianckim gestem. Lecz w towarzystwie canneńskich pieszczochów to już faux pas. No bo jak to tak? Kino, w którym proza życia i konkret śmierci są ustawicznie filtrowane przez klasyczne hollywoodzkie konwencje - i to takie, które raczej oddalają nas od psychologicznej prawdy zamiast do niej zbliżać, od melodramatu, przez rock operę, po musical? Reżyser niewiele chyba sobie z takich przegródek robi, dlatego w opowieści o miłości pięknej sopranistki (Cotillard) i nieokrzesanego komika (Driver) nie ściąga nogi z gazu. "Annette" jest hipermusicalem, w którym śpiewa się o niebie i o chlebie - bez wytchnienia, z absolutną niewiarą w sens jakichkolwiek narracyjnych kontrapunktów. Komik i sopranistka śpiewają razem i śpiewają osobno. Śpiewają na czerwonym dywanie i w warzywniaku. Na spacerze, w trakcie seksu, podczas kłótni, na zgodę, we śnie, a nawet w przerwach od śpiewu. Śpiewają o mrocznej stronie sławy, o tym, że władza korumpuje, o wszelkich miłosnych asymetriach, które potrafią być jednocześnie błogosławieństwem i klątwą. Wreszcie - śpiewają o swojej córce Annette, dziewczynce o anielskim głosie, która odziedziczy ich grzechy. Całą recenzję przeczytacie
TUTAJ.
Festiwal w Cannes potrwa do 17 lipca. A my codziennie będziemy dostarczać Wam świeże recenzje, wywiady i komentarze. Nie zapomnijcie zajrzeć też na nasz Instagram, gdzie Michał od czasu do czasu opowie Wam, czym aktualnie żyje filmowe Cannes.