Bohaterowie zachowujący się jak idioci (kto normalny biegnie od razu na miejsce zbrodni, przecież morderca może dalej tam być i zrobić ci krzywdę, czyż nie?), pakowanie się w tarapaty choć wiadomo, że morderca zapewne wie, że to ty próbujesz go zdemaskować (i nie masz żadnej obstawy) - co więcej czekasz do następnego dnia by ktoś odkrył znalezionego przez ciebie trupa (podczas gdy w realu można by zostać posądzonym o zrobienie tego po zostawieniu odcisków palców), kiczowate efekty (choć tego akurat się spodziewałem po włoskim filmie z lat 70-tych w tym gatunku), rzadko odczuwana przeze mnie atmosfera strachu (choć parę scen rzeczywiście mnie trochę przestraszyło), irytująca scieżka dźwiękowa (muzyka zespołu Goblin pasowała jak piernik do wiatraka) - dzieję się jakaś zbrodnia - a tu na pełen regulator leci jakiś "rockowy muzak".
No i nie wykorzystany wątek telepatyczny, miałem nadzieję, że faktycznie będzie się przewijał w trakcie, a tu lipa.
kolejny gimbus ze swoimi szkolnymi 'mundrosciami' i ograniczoną wyobraźnią, której życie jeszcze nie poszerzyło, skarży sie na rzekomy brak realizmu w filmie fabularnym. RĘCE OPADAJĄ!