Reżyserowi podwinęła się noga. Ani to historia o załamaniu nerwowym po kontakcie z "absolutem" jakby to wynikało z niektórych opisów, ani historia Lisy Nowak. Pierwsze dwie trzecie filmu to film dla gospodyń domowych do rzucenia okiem podczas prasowania. Niezupełnie bez znaczenia dla reszty filmu ale możnaby to zmieścić w 10 minut. Potem film nabiera tempa chociaż niekoniecznie sensu.
Wydawało się, że takie nazwisko jak Hawley i obsada dają możliwość opowiedzienia czegoś naprawdę ciekawego, nawet kosztem podrasowania historii pani Nowak.
Nie zgodzę się jednak z tym, że Portman wypadła słabo w tym filmie. Owszem, irytowała ale to irytowała postać, którą wykreowała. Widać, że to nie braki w aktorstwie tylko, że tak zrozumiała i postanowiłą zagrać bohaterkę Portman. Nie jestem akurat wielkim fanem tej aktorki ale też muszę jej oddać jedno - jest bardzo precyzyjna. Nawet jeśli w niektórych jej rolach brakuje ducha to rzemiosło powoduje, że nigdy nie spada poniżej poprawności. Zresztą gdyby nie ona - tego w ogóle nie dałoby się oglądać. Ach i jeszcze trochę niby Malickowego montażu, jakieś zmiany kadry, jakieś rozmyte kolory czy obraz - gdyby tylko to miało jakieś uzasadnienie w treści...
Widzę, że moi przedmówcy z forum byli naprawdę wyrozumiali, ode mnie trójeczka.