Nie chodzi mi o kontrast wizualny. Ten jest oczywisty. Wplywa jednak na to, co mam na mysli - roznice w grze aktorskiej (glownie dzieci) kreconych posrod scenografii, a dzisiejszym greenscreenem. Jako punkt odniesienia posluze sie "Mostem do Terabithii", bo z tego co wiem rowniez jest uznawany za dobry film z tego gatunku, a reprezentujacy inne pokolenie. O co mi dokladniej chodzi? Aktorzy w "Moscie..." mimo ze widac ze sie staraja, to ewidentnie za czesto rozgladaja sie dookola z pustym wzrokiem, interakcja z ich wyobrazeniami jest malo przekonujaca mimo teoretycznie technicznie lepszych mozliwosci. W "Niekonczacej..." moze miejscami aktorstwo traci sucharem, ale kiedy aktorzy wchodza w interakcje z otoczeniem to widac ze jest to prawdziwe, zaznaczam: nie "realistyczne" ale "prawdziwe", bo wiemy ze to otoczenie JEST. Potrzebujemy wiecej tego typu filmowania i na szczescie niektorzy nam to zapewniaja (Mad Max Fury Road hehe), ale jest tego dzis zdecydowanie zbyt malo!
Szkoda, że w raz z kolejnymi częściami był już tylko gorzej...
http://maritrafilms.blogspot.com/2016/04/klasyki-ktore-nie-powinny-miec-sequeli_ 24.html