Zanim Nikolaj Coster-Waldau wcielił się w postać Jamiego Lannistera w Grze o tron i zyskał wielką sławę to pojawił się w tym oto filmie. W sumie chęć poznania jego aktorskich początków skłoniła mnie do zobaczenia tej produkcji, no i nic a nic nie żałuje tego, bo świetnie mi się ten film oglądało. W gruncie rzeczy jest to zasługa dwóch rzeczy. Po pierwsze fajnie wykreowanego klimaciku, który utrzymuje się praktycznie przez cały film. A po drugie fabuły. Jest ona ciekawa i w fajny sposób poprowadzona. Gdy już wszystko się wyjaśnia to w dalszym ciągu to co się dzieje zamiast przynudzać, to przyciąga do ekranu. Muszę również wspomnieć o ciekawym wątku jakim bez wątpienia był zakład między głównym bohaterem czyli Martinem, a jego przyjacielem Jensem. Fajnie to się łączy z głównym wątkiem dotyczącym seryjnego mordercy, o którym mowa jest w tym filmie. Samą ich relacja również można uznać za ciekawie poprowadzoną i przedstawioną. Gra aktorska stoi na dobrym poziomie, choć akurat nikt mnie tutaj specjalnie nie zachwycił.