Jednak żałuję, że Hrabiego Olafa nie gra Jim Carrey- jego hrabia nie był śmiertelnie poważny, tylko właśnie groteskowy- balansował na tej cienkiej granicy i robił to dobrze, przez co przerażał jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że Neil Harris przynajmniej ten element zachowa w swojej grze aktorskiej, a charakter nie będzie na siłę demonizowany (ale i tak to już nie będzie to samo).
I że ta mroczna i tajemnicza ścieżka dźwiękowa z filmu nie zostanie wykorzystana.
tak myślę, że Jim by się do tej roli idealnie nadawał ale sam Harris też nie jest zły :)
Również uważam, że Carrey świetnie odegrał swoją rolę, jednak to co zapamiętałam podczas czytania, to że książkowy Olaf był "brudnym gburem" ze skłonnościami do prawdziwego okrucieństwa. Jak dla mnie, Harris świetnie to pokazał i kupił mnie totalnie :) Chociaż chętnie obejrzałabym ciąg dalszy wersji z Carrey'em :)
Hrabia Olaf Harrisa zdecydowanie daleki jest od śmiertelnej powagi, naprawdę świetnie mu wyszła ta rola.
To wspaniale! I tak jako fanka Serii zamierzałam obejrzeć cały serial, tym bardziej, że podobno bardzo trzyma się książek.
Książek co prawda nie czytałam, więc do nich się nie odniosę, ale Jim był świetny w tej roli. Co do Harris'a to są tu sceny, które aż się proszą o rozbudowaną mimikę, a on wygląda jakby mu twarz sparaliżowało (pewnie make-up). Złym Olafem nie jest, ale elementy komediowe zupełnie mi w jego wykonaniu nie pasują.
Harris zajebisty i zdolny gość, widać że gej po ciągotach musicallowych chociaż ja bardzo się cieszę, że tak bardzo daje upust swoim talentom w tym serialu
jagnaC2 zgadzam się! Tylko ja jestem bardzo rozczarowana. Myślałam, że to utalentowany aktor, ale chyba trzyma się kurczowo jednej maniery i w niczym innym się już nie sprawdzi.
Dobrze to ujęłaś... Brakuje mi miejscami przerysowania Hrabiego Olafa, a w przerysowywaniu Carrey jest mistrzem :D
Mi się bardziej ogólnie cała obsada serialu bardziej podobała, niż ta z filmu.
No przepraszam, ale ciotka Józefina była zdecydowanie lepsza w wykonaniu Meryl Streep. Ta czarnoskóra aktorka w ogóle nie przekonała mnie, że faktycznie czegokolwiek się boi
I że kocha gramatykę... Jakoś zbyt postępowo wyglądała, Meryl miała lepszą stylizacją i lepiej zagrała moim zdaniem - taki relikt z dawnej epoki
Aktorkę grającą Józefinę lubiłam w Gotowych na wszystko, tu zawiodła mnie mocno. Meryl była świetna.
Niestety, Neil w mojej opinii był mega słaby w tym serialu. Czekałam aż powie "It's gonna be LEGEND- wait for it-DARY!" Mam wrażenie, że nie wyszedł z roli Barney'a. Jim był o wiele lepszy w tej roli. Pozamiatał totalnie.
Ja uwazam, ze bardziej zagral ksiazkowego Olafa niz Carrey ;) Nie pamietam ksiazek bardzo, bo czytalem lata temu, ale takie odczucie mam wg tego co pamietam. Rola Carreya tez byla dobra, ale to juz troche inny styl. Do Harrisa na poczatku nie moglem sie przyzwyczaic rowniez, bo patrzylem na niego wlasnie przez pryzmat Jima, ale uwazam, ze swietnie sie spisal ;)
w drugim sezonie dostrzegam bardziej niz kiedykolwiek jego mimike i sposob mowienia jak w HIMYM...strasznie denerwujace bo mam wrazenie, ze ogladam Barneya Stinsona w kolejnym przebraniu aby to mogl zbajerowac laske ;)
To jest problem aktorów serialowych, bo 9 sezonach trudno nie kojarzyć aktora z odgrywaną postacią. Dla mnie Harris w SNZ jest genialny, fakt, że jego Olaf ma w sobie sporo Barneya, ale do każdego przebrania dodaje coś nowego, a do tego świetnie wypada w scenach, gdy porzuca wygłupy i pokazuje oblicze bezwzględnego łotra.
Oceniacie Harrisa przez pryzmat Carreya a nikt nie zastanawia się nad postacią książkową, bo to na niej wzorowali się twórcy. I jeśli chodzi o książki, które ja przeczytałam - Harris oddaje postać w 100%. A co do samego filmu, to poza genialną Meryl Strip, był totalną porażką. Serial w mojej ocenie jest świetny. Oddaje klimat książek, treść i postacie. Z ogromną niecierpliwością czekam na 3.sezon.
Moim zdaniem Harrisowi świetnie udało się przedstawić, że Hrabia Olaf to tak naprawdę śmiertelnie przebiegły i inteligenty koleś, bardzo świadomy swoich działań, manipulator, który wie, kiedy zgrywać głupszego niż jest w rzeczywistości. Olaf Carreya był wspaniałym pokazem aktorskim, ale mam wrażenie, że nie miał do końca możliwości zbudować wielowarstwowej postaci. Pewnie dlatego, że Carrey miał tylko 1,5h filmu, a Harris ma na to trzy długie sezony.
Jak dla mnie ten aktor właśnie bardzo dobrze wcielił się w rolę Olafa. Ta groteskowość Carreya byłaby męcząca po pewnym czasie.
Osobiście mimo szacunku do Jimma Carrey-a uważam, że Niel zagrał lepiej bo tamten był bardizej śmieszny jak groźny tu chociaż było czuć, że im coś nie raz grozi. A tam było wiadomo, że nic im nie grozi.
Mi się w sumie obaj podobali. Carrey był świetny, sentyment i te sprawy. Ale bardziej postawił na śmieszną stronę. A to właśnie Harris był bardziej groteskowy jak dla mnie. Miał głupkowate kwestie jak i takie, które przerażały.
Długo nie mogłam się przekonać do Harrisa w tej roli, ale to chyba dlatego, że byłam świeżo po filmie z Carrey'em. Ten drugi był fantastycznie groteskowy i absolutnie mnie urzekł w przebraniu Stefano. (SPOJLER: Moment, w którym mówi, że czuje się współodpowiedzialny za śmierć Monty'ego odtwarzam sobie za każdym razem kilkukrotnie. xD No i cała scena na torach jest przez niego zagrana fantastycznie.) Natomiast od drugiego sezonu sezonu przyzwyczaiłam się do Harrisa, a wręcz przekonałam się do niego.
Obecnie, kończąc serial, Harris to dla mnie ikoniczny i "kanoniczny" hrabia Olaf. ;) Jednak obu bardzo lubię i do Carreya wracam z przyjemnością. (Zwłaszcza, że ciotka Józefina w serialu mnie kompletnie nie przekonała, za to filmowa to moja ulubiona postać. ;))